Pora odpocząć...

Cześć! :D

Przyszedł więc czas, na zamknięcie tego bloga. Lubiłam go nawet, ale nie ukrywam, że odrobinę mnie męczył. Najzwyczajniej w świecie, straciłam chęć do dalszego prowadzenia go. 
Na chwilę obecną, wolę pisać o wielu, najróżniejszych rzeczach; nie chcę ograniczać się do publikowania postów wyłącznie w obrębie jednego tematu.
Bloga oczywiście nie skasuję, a to głównie dlatego, że w prowadzenie go, włożyłam zbyt wiele pracy. Istnieje również taka opcja, że jeszcze kiedyś tu wrócę, jednak myślę, że nie nastąpi to szybko.
W każdym razie - na chwilę obecną, nadal można mnie znaleźć na blogspocie, tyle, że pod innym adresem :D 
Jeżeli ktokolwiek z moich czytelników miałby ochotę czytać moje wywody, niech da znać w komentarzu, czy gdziekolwiek indziej. Wtedy, podrzucę chętnym mój nowy adres "zamieszkania". 

Pozdrawiam ^^

Lady Colchique & Princess Écho

Co robi zmęczona długą podróżą Larva?
Ładuje nowe zdjęćka kucyponów! :D


Dzisiaj jednak, to nie będą takie zwykłe kucyki. Okazy które prezentuję, to delikatnie zmodyfikowane G2. Ponieważ kucyki nie były w wyjątkowo tragicznym stanie, toteż nie chciałam ich przesadnie przerabiać. Proces modyfikacji koników, był raczej łatwy, lekki i przyjemny. Nie napracowałam się przy tym, naprawdę. 





Lady Colchique
Kucynka, powstała na bazie Silver Swirl, którą kupiłam od Moondancer.
Colchique to po prostu zimowit - czyli taki sobie kwiatek: {TUTAJ KLIK}.
LC, jako moja OC, jest daleką kuzynką Silver Swirl. 
Pozostało mi jeszcze tylko wstawienie kucykowi nowych kryształków w oczy.
Waham się między białymi a blado różowymi.





Princess Écho
... czyli Prince Fauna ze zmienionym znaczkiem. Kupiłam ten okaz od dila.
Generalnie, kucyk był w bardzo dobrym stanie, tylko miał niemal całkowicie wytartą koniczynkę na zadku i musiałam coś z tym zrobić. Dzięki "wymianie" znaczka, powstała właśnie Princess Écho. Jej starszym bratem, jest Prince Fauna.




Historia LC i PÉ wygląda mniej więcej tak:
Początkowo, każda z kucynek nosiła tytuł księżniczki. 
Colchique i Écho bardzo przyjaźniły się od najmłodszych lat; kochały się jak siostry i były nierozłączne. Powstała między nimi więź tak silna, że z czasem, nauczyły się nawet porozumiewać telepatycznie. Utworzyły sobie swój własny świat, do którego nikt poza nimi nie miał wstępu.

Prince Fauna, od zawsze był chorobliwie zazdrosny o swoją siostrę, jednak skrzętnie ukrywał to przed światem. Ba, przez całe lata doskonale udawał ogromną życzliwość względem Colchique, w głębi duszy, życząc jej możliwie najgorszej śmierci. Nie potrafił bowiem znieść faktu, że jego rodzona siostra, bardziej niż jego, kochała swoją przyjaciółkę. Nie był również w stanie pogodzić się z faktem, że nigdy, przenigdy w oczach siostry pod żadnym względem nie dorówna Colchique. 
Fauna, do szpiku kości trawiony przez zazdrość, całymi latami knuł podłe intrygi, mające na celu unicestwienie bratniej duszy jego siostry. A jednak, jak na złość, Colchique wychodziła cało z każdej opresji i co gorsza - zaczynała coś podejrzewać. 
Księżniczka-jednorożec jednak zdecydowała, że nikomu nic nie powie i wszystko próbowała sobie tłumaczyć własną paranoją. Colchique zachowywała się tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku, tymczasem Faunę trafiał szlag. Wreszcie, zdesperowany książę posunął się nawet do wrobienia znienawidzonej księżniczki w kradzież jego rodowych klejnotów. Kiedy się okazało, że jego siostra nadal wiernie trwała u boku przyjaciółki, święcie wierząc w jej niewinność - dla Fauny przestały istnieć jakiekolwiek granice. Podczas procesu, Colchique nie miała szans, bowiem Fauna dał łapówki sędziom i opłacił fałszywych świadków. 
Colchique przegrała. Nie dość, że znacznie ucierpiało na tym jej dobre imię, to za orzeczeniem sądu - w ramach zadośćuczynienia, musiała przelać na konto Fauny miliard polskich złotych kucykowych monet.
Znana i dotąd lubiana wśród kucyków księżniczka-jednorożec, przestała się pojawiać w towarzystwie i na salonach. Z wyjątkiem Écho, Silver Swirl i księcia Fireflya, odwrócili się od niej wszyscy. Powstawało na jej temat coraz więcej plotek, była niezwykle chętnie obmawiana i wytykana kopytkami. Publicznie na nią pluto i obrzucano ją wszelkimi możliwymi obelgami.
Z czasem, oberwało się także i Écho - no bo kto to słyszał, tak bardzo przyjaźnić się ze złodziejką i kłamczuchą, nieprawdaż? Colchique, dla dobra przyjaciółki, chciała zerwać znajomość i zaszyć się gdzieś, gdzie nikt już nigdy jej nie znajdzie i nie będzie dokuczał. Jednak Écho, wbrew trudnościom losu, trwała przy niej wiernie.
Widząc, że jego siostra nie odpuszcza - Fauna oszalał. Posunął się nawet do tego, żeby oskarżyć Colchique o herezję i nasłać na nią kucykową inkwizycję. Często bywał również u Queen Sunsparkle, która to również szczerze nienawidziła Colchique - głównie, za jej urodę. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, by ponownie niesprawiedliwie osądzić księżniczkę-jednorożca i móc wymierzyć jej karę śmierci (za rzekomą herezję), Queen Sunsparkle się nie zawahała. 
Colchique wyszła z sytuacji obronną ręką, głównie dzięki wstawiennictwu Écho, oraz swojej znanej i poważanej kuzynki - Silver Swirl. Z pomocą przybył także Firefly, który kiedyś się w niej podkochiwał. 
W efekcie, Colchique jedynie straciła tytuł księżniczki i została skazana na wygnanie.
Teraz, razem z Écho, przemierzają nieskończoną krainę jezior.
Fauna, który swego nie dopiął, ostatecznie postradał zmysły i skończył na oddziale zamkniętym. Jest częstym gościem izolatki.
Koniec.

☽ Luna ☾

No nareszcie - pada deszcz, jest zimno i paskudnie. A do tego, jeszcze dostałam paczkę z następnym kucykiem. Normalnie... Żyć nie umierać! (๑꒪▿꒪)*
Konik jeszcze "świeży" - dopiero co został wyciągnięty z opakowania. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie fakt, że Luna ma na grzywie jakiegoś dziwnego cosia - jakby rozcięcie, lub bardzo głęboką rysę. Hmmm, nie lubię takich rzeczy, mam wręcz ciężki ból dupy z powodu tego drobnego mankamentu, ale dobra - głupi się nie zorientuje, a mądry powie, że tak musi być. (‘◉⌓◉’)


Zrobiłam Lunie szybką sesję na tle doniczek.  Ostatnimi czasy, zdjęcia wychodziły mi wręcz paskudne, ale tym razem, chyba jednak są udane. (๑>◡<๑) No, w każdym razie - nie są tak oczojebne i rakowe jak te, które dotychczas prezentowałam. Bo, żeby nie było - ja mam pełną świadomość faktu, że kiepski ze mnie fotograf. Jeśli zdjęcia które wstawiam z miejsca nie wypalają oczu, to należy to uznać za cud. xD




W ogóle, to zastanawiałam się, czy założyć bloga o tematyce czysto muzycznej. Produkowałabym więc elaboraty na temat moich ulubionych wykonawców, pluła się, jak to niektórzy są wybitnie niedoceniani, tłumaczyła teksty na język polski, sypała ciekawostkami i tak dalej. No i wszystko fajnie, tylko, że niestety nie mam na to czasu. ( ཀ͝ ∧ ཀ͝ ) Przecież, ja ledwo wyrabiam z prowadzeniem tego kucykowego tworu. *sigh*
No nic, wygląda na to, że jeszcze długo będę pisała o kolorowych konikach z gumy - to jest mniej czasochłonne, a również cieszy.

Rainbow Flash & Starbeam Twinkle

Nowy towar jiyyyyst! Pszyszet szypko! Szypko! 
Pą listonusz deł mje paczke, jak żem w chałpe wracałya z wijelkiygo strosznygo miyjastyja. 
To było przetfczorej, albo fczorej, ni wim.


Do stada dołączyły takie oto, dwie panienki. 
Zacieszam z nich niemożliwie, ponieważ nie dość, że te okazy są rzadkie (przynajmniej tak mi się wydaje), to jeszcze zachowane w niemal doskonałym stanie. 
Kucynki niestety nie należały do najtańszych, jednak warto było na nie wydać trochę kasy.




Starbeam Twinkle
Nawet nie miałam pojęcia o istnieniu takiego kucyka, ale jak tylko zobaczyłam ST, to wiedziałam, że muszę ją mieć. Urzekły mnie te jej brokatowe gwiazdki (naprawdę kocham wszelkie kosmiczne motywy u poniaczy).
Grzywę i ogon, oczywiście musiałam pozaplatać w warkocze, ponieważ zwijające się w "loki" i sterczące na wszystkie strony świata sreberka, były nie do opanowania.





Rainbow Flash
Długo polowałam na ten okaz, a moje poszukiwania i starania zawsze spełzały na niczym. RF wiecznie była albo przez kogoś zarezerwowana, albo już sprzedana. Dlatego też, bez wahania skorzystałam z okazji, gdy tylko trafiłam na odpowiadającą mi ofertę. 
Kuca jest przezacna, a jej jedyną wadą, jest drobne przetarcie na chmurce, ale to kiedyś zamaluję.



Miniaturowe kucyki


Patrzta co ja mam! Cadance i jej kaszojada!
Dorwałam je w pakiecie z gazetkami (tego syfu akurat nie zbieram), w oryginalnych opakowaniach, przez nikogo jeszcze niewymacane. Kupiłam toto po taniości, toteż januszańska część mojej duszy, jest szczerze uradowana (w świecie astralnym, energicznie wymachuje reklamówkami z biedry, miota świeżakami w inne byty i tupta w klapkach kubota po energetycznych mackach).
Poważnie, usatysfakcjonowana jestem z powodu tego zakupu. Normalnie, używaną Cadance z gazetki widziałam już kilka razy na Allegro i olx. Ten model, mieścił się w cenach od ośmiu złotych, do - bodajże piętnastu. A ja, za te okazy wybitnie nie miałam ochoty przepłacać. No i trawiły mi się dwa, w cenie jednego. Nie mogłam nie skorzystać.

Bardziej od figurek, spodobała mi się tylko holograficzna folia. Przez dobrych kilka minut, ślipiłam na błyszczące gwiazdki, które pojawiały się i znikały, w zależności od kąta padania światła.




Po rozpakowaniu, tak oto prezentuje się Mi Amora Cadenza, razem ze swoim gówniakiem - Flurry Heart. W zasadzie, to nic nadzwyczajnego, ale cieszy moje oczy - tym bardziej, żefigurki jeszcze pachną nowością i nie mają żadnych fabrycznych uszkodzeń. 
Jeśli chodzi o gazetkowe figurki, to chciałabym dorwać jeszcze Lunę i Celestię. I w ogóle, to fajnie by było, gdyby w tych holo-saszetkach, pojawiły się kiedyś Gold Lily i Sterling.


Z tego co zdołałam zauważyć, spośród wszystkich wariantów Cadance, to właśnie ta gazetkowa, pod względem formy i kolorystki (zwłaszcza, jeżeli chodzi o odcień różu, w jakim jest jej ciałko), najbardziej przypomina serialową księżniczkę. Pozostałe Mi Amory Cadenzy które widziałam, charakteryzowały się dość oczojebnymi barwami (nie, żeby mi to przeszkadzało).



A tera, Flurry Heart. W sumie, to nawet zastanawiające - jak to możliwe, że z takim rogiem i skrzydłami, nie rozwaliła swojej matce macicy, hę? xD 
Dobra, nieważne. W każdym razie - kupna FH nie planowałam, bo nigdy nie podobała mi się aż tak bardzo, żebym od razu chciała marnować energię i czas na jej poszukiwania. No ale, skoro się trafiła i była tania, to pomyślałam - "A biereee" - i wzięłam.



 ⚜

Zdobyłam również trzy brokatowe kucyki z blind bagów. Zgarnęłam te okazy za jednym zamachem i żem zadowolona. Jedna tylko rzecz mnie zastanawia - dlaczemu Luna i Cadance nie mają tej samej formy co Celestia? Przecież, w pozostałej serii one wszystkie były wysokimi, smukłymi alikornami. I po co Luna ma formę Cadance? D: Łeee. No ładne są te kucaki, jednak wolałabym, aby pod względem "budowy ciała" bardziej przypominały Celestię.


 ⚜

Celestia wygląda jak żelka. Powinna mieć jeszcze ananasowy aromat.
A poza tym - oczywiście jest ładniutka, jak to zawsze ona. 
Wincyyy takich alikornów chcy, wincy! Ach, gdyby jeszcze w takiej półprzezroczystej wersji, istniały Sterling i bananowa Gold Lily! *wzdech*



 ⚜

Luna zawsze spoko i nieważne, że tym razem wygląda jak fioletowy wariant Cadance. Ten okaz, powinien być akurat żelkiem figowym.
Jak na mój gust, ten okaz jest wyjątkowo udany (rzecz jasna, nie licząc formy). Luna po prostu wygląda jak kawałek nocy, zatopiony w plastiku.



Cadance - jak zwykle, słodka i urocza do porzygu. Ta akurat, powinna być żelką o smaku gumy balonowej. Albo nieee, lepiej - żelką o smaku panadolu w syropie, takiego dla dzieci (nie wiem, czy taki jeszcze istnieje, ale kiedyś, jakieś 9074093740592370572398459387 lat temu, bardzo go lubiłam).




To by było na tyle, jeśli chodzi o wrześniowy przypływ kucyków (kolejnych paczek, mogę spodziewać się na początku października). Może nie pojawiło się zbyt wiele nowych koników, ale za to - wszystkie są idealne. Podsumowując - pod względem kucozbiorów, wrzesień uważam za bardzo udany.

Kucyki od dila

Świeży towar od dila jest? Jest! :D
Dzisiaj dotarła do mnie paczka, w której znajdowały się trzy, jakże piękne okazy: Lady Cupcake, Sundance i (chyba) Light Heart.
Nonono, tak żem się z nich ucieszyła, że od razu po rozpakowaniu, postanowiłam poddać je standardowej procedurze, którą to - prędzej czy później - przechodzą wszystkie moje nowo nabyte kucyki. Wycackane muszą być, ot co.
W ruch poszło więc kąpielowe mleczko (które trzymam specjalnie dla kucyków) - figowe z olejem arganowym. Potem - na mokro i ze spłukiwaniem - ta straszna odżywka, której opary sprawiają, że puchnę na rękach i twarzy, moje oczy łzawią no i ciężko mi oddychać. Czysta, mordercza chemia xD Niemniej, efekty po jej stosowaniu są wręcz genialne, toteż - raz na jakiś czas mogę przez chwilę pocierpieć. Po spłukaniu odzywki, jak zawsze - nastąpił atak na kucykowe włosy, a uzbrojona byłam w grzebień i prostownicę.

Swoją drogą, jeśli chodzi o tę odżywkę - już zaczęłam sobie wyobrażać siebie, jak stoję przy umywalce, ubrana w płaszcz op1 i mająca maskę przeciwgazową na łebioryjcu. I nacieram kucykowe włosy moim ukochanym specyfikiem, a w całej łazience unoszą się glutowozielone, mordercze opary.



A tutaj, są moje dwa kucykowe breloczki. Zaplotłam im włosy, żeby nie wkręciły się w ogniwa łańcuszków, umocowanych na grzbietach koników. 
No i teraz tak:
O ile z Sundance wszystko jest w porządku, to mam pewne wątpliwości co do... Light Heart? Yyy? Ekhm, właśnie. Otóż - biały kucyk, wygląda jak Light Heart, z tym, że znaczek na tyłku ma taki sam, jak Sweet Berry. Postanowiłam więc, że ten dość nietypowy okaz, musi dostać nowe, stosowne imię. Prawdopodobnie, kucyka będę nazywać Light Berry, albo Sweet Heart.




Większość zdjęć, oczywiście robiłam na moim prowizorycznym kwietniku. Chwilowo, niestety nie miałam możliwości doboru lepszego otoczenia do sesji. W każdym razie - kuce w otoczeniu roślin doniczkowych i tak wyglądają lepiej, niż na półce pustej szafki.
Jakość słitczi foteczeg, również nie powala - nie dość, że wyglądają, jakbym pstrykała je kalkulatorem, to artyzmu w nich, za cholerę doszukać się nie można. No ale, nie pierwszy i nie ostatni raz nawaliłam dość, ekhem, nieudanych kucyfotek. Cóż, bywa.



Cupcake, ach, urocza Lady Cupcake!
Trochę przypomina mi Lady Moonshine, a torchę prosię - i właśnie taka mi się podoba.
Pamiętam, że w dzieciństwie marzyłam o LC, której niestety nie miałam możliwości zdobyć w żaden sposób. A teraz, na stare lata, w końcu mam jeden, ze swoich wymarzonych modeli. Normalnie... Nadal nie wierzę w to, że ją mam. Wymacałam ją, napatrzyłam się i... Nadal nie dociera do mnie, że mam swoją własną Lady Cupcake (◍•ᴗ•◍)❤




 ☘

Skoro już się uaktywniłam na bloga$kó, to oczywiście muszę obwieścić, że na tych trzech kucykach się nie skończyło - mam jeszcze kilka zamówień w trakcie realizacji i czekam na kolejne paczki. W najbliższym czasie, wzbogacę mój kucostan o nowe okazy, na które od dawna ostrzyłam sobie zęby.

Poza tym - wreszcie mam właściwy mebel na swoje koniki. Teraz, poniacze mieszkają w zdobionej, starodawnej witrynce, ze szklanymi półkami. Miło sobie popatrzeć, jak zamknięte na klucz, dumnie stoją za szybą. Nie zakurzą się, nie ma też szans na to, aby dobrało się do nich którekolwiek z moich zwierząt. Wprawdzie, kuce są teraz na widoku, ale... Mam wyłożone po całości na to, co ludzie sobie myslą, widząc moją kolekcję. U siebie jestem, robię co chcę.
Jedni, w witrynach i kredensach trzymają porcelanowe serwisy i kryształy. A ja mam koniki.