Od rana buszuję w chwastach, ryję w ziemi jak dzik w czereśniach i przerzucam dżdżownice.
Przy pracy w moim przydomowym mikro - ogródku, towarzyszyła mi Lily Blossom.
Z tego zapuszczonego miejsca, pełnego sosnowych igieł, suchych badyli i porozrzucanych petów, zaczarowanego ogrodu raczej nie zrobię. Cóż, marny ze mnie ogrodnik. W każdym razie, cieszę się, że w ogóle cokolwiek przyjęło się, przetrwało zimę i wykiełkowało.
A teraz, w kolejności od lewej strony:
Na pierwszym zdjęciu, LB wygląda, jakby krzyczała - "WTF?! Dlaczego ja tu w ogóle jestem? Zabierz mnie z tego zdechłego zielska, ale już!"
Na drugim zdjęciu, LB zdaje się myśleć - "No dobra, jest lepiej niż poprzednio, ale i tak niezbyt odpowiada mi moje obecne położenie. Niby da się to znieść i nawet obok mnie wyrasta jakaś mała roślinka, ale... Tu jest tak cholernie brudno... I wszędzie wokół te wielkie chaszcze... Ech, ty wielka, głupia babo, po co mnie tu przyniosłaś?"
Na trzecim zdjęciu, LB skryła się wśród liści rośliny, której nazwy nie pamiętam. W każdym razie, LB jest wyraźnie zainteresowana tymi listeczkami i ma ochotę je trochę podgryźć, wszak wyglądają smakowicie.
~~O~~
Znalazłam dzisiaj młode pędy roślinki, nazywanej serduszką. Bardzo się z tego ucieszyłam, ponieważ myślałam, że nie przetrwała ona zimy. Od razu przypomniało mi się, że w dzieciństwie w ten sposób nazywałam swoją Sweet Berry (G2), zupełnie nie przejmując się jej prawdziwym imieniem.
Ale ładnie:) Jak zrobisz porządek w ogródku to będzie zaczarowany nie martw się :)
OdpowiedzUsuńTrochę dziwnej muzyki słuchasz, ale nawet fajnej.
OdpowiedzUsuń